Na Mazowszu rwetes i mobilizacja; pół księstwa kopiuje poradniki i posty, drugie pół robi zakłady, co tym razem zostanie usunięte w razie porażki jednej z list. Trwają ostatnie przygotowania do wyborów do rady księstwa, w których startują ich aż dwie. To pierwsza taka sytuacja od wielu miesięcy, więc emocji jest sporo i tyleż samo tupania nóżką.
Zdradzamy sekret polityki
Patrząc na to, co dzieje się podczas wyborczej kampanii na Mazowszu, trudno oprzeć się wrażeniu, że niektórzy żyją w zupełnie innej rzeczywistości i nie rozumieją, czym jest polityka, kampania i debata publiczna. Za długo tkwili w politycznym marazmie, zbyt pewni swoich stanowisk, funkcji i poklasku, aby zauważyć, jak zmieniła się rzeczywistość Mazowsza? Ku zaskoczeniu tych jednostek okazuje się, że w debacie trzeba odpowiadać na pytania – nawet swoich przeciwników – kampania rozgrywa się praktycznie wszędzie, a nie tylko w kuluarach pogańskich bóstw GG i Discorda, zaś polityka nie jest głaskaniem fochliwej pannicy po główce i mówieniem, jaka jest świetna, chociaż daje du... dużego ciała. Kurczę, kiedy to wszystko się zmieniło? Przecież dopiero chwilę temu w 1460 wszystko było u naszych stóp, a teraz trzeba się starać?!
Polityka ma to do siebie, że trzeba sobie w niej czasem ubrudzić rączki, a przy tym mieć twardy tyłek. Autor tegoż skromnego frustelietonu wyrobił sobie tyłek w Małopolsce na Asasynie, Agale, Elerze i pewnie kilku innych osobach na samogłoskę i spółgłoskę (skojarzenie niewskazane, chociaż nikomu nie odmówię mrocznej wyobraźni, a pani Redaktor Naczelna puści tekst po 22), zaś brudne rączki z przyjemnością wkłada w każdą możliwą polityczną dyskusję na forum. No, w każdym razie chodzi o to, że wiem, co mówię i piszę, i na tej polityce się znam jako tako. I na dyskusji, i brudzie, i tyłkach również. Mazowsze zaskoczyło mnie tym, że tu polityki prawie nie było. Jedna lista do rady, ta sama grupka rządzących wymieniająca 3-4 osoby w składzie co 2 miesiące. Rany, co za nuda i wegetacja. Jak żyć, panie kasztelanie, chciałoby się rzec i rzewnie zapłakać nad usuniętymi kilka lat temu poradnikami i FAQ przez osobę, która polityki nie rozumiała i nie znała się na dyskusji, brudzie i na tyłkach.
I nadal nie rozumie
Obecnie usuwać nie ma czego, bo poradniki są poza zasięgiem, ale przecież jest w rękawie as dla podobnej maści polityków. Gdy brakuje argumentów albo trzeba się zmierzyć z rzeczywistością, w której nie jest się pępkiem świata, a mieszkańcy publicznie wyrażają swoje niezadowolenie i nie boją się pytać o podjęte działania (lub ich brak), zawsze jest jeszcze jedno wyjście. Przecież nadal można wykorzystać bardzo niewieścią broń i http://forum.krolestwa.com/viewtopic.php?p=92996377#92996377 ]strzelić focha przy każdym niewygodnym pytaniu politycznych przeciwników lub w kłopotliwej sytuacji. Po co odpowiadać, skoro łatwiej trzasnąć drzwiami i narzekać, że do paznokcia na dłoni przykleił się brud. Po co odpowiadać, skoro wygodniej obrazić oponenta, a potem samemu krzyczeć, że zostało się obrażonym, bo oponent śmiał zadać pytanie. W dyskusji. W politycznej debacie. No jak śmiał, przecież dopiero co się wyczyściło paznokcie.
Polityk nie może być tchórzem i musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Wszystkie, zwłaszcza te, które nie spotkały się z powszechnym uznaniem, bo były błędne a być może nielegalne w świetle obowiązującego prawa i teraz są wytykane przez przeciwników. Polityk nie może być tchórzem, pakować się do kąta plecami do wszystkich i spuszczać głowę w oczekiwaniu, że ktoś będzie go przepraszał za jego własne błędy. Można się znudzić polityką i bez słowa wyruszyć na roczną eskapadę po Europie, a potem wrócić odmieniony jak młody, rudy bóg (polecam, piękne widoki w Hiszpanii i wspaniałe wino we Francji), ale tupnięcie nóżką i robienie z siebie ofiary?
Czy jeszcze ktoÅ› to kupuje?
Cóż, wystarczyłoby pośledzić kilka kampanii wyborczych w Małopolsce, aby zobaczyć, że od kilku lat już nie. Fochy są faux-pas, a fochliwi politycy szybko tracą stołki i zaufanie wyborców. Fakt, na Mazowszu wyglądało to inaczej, bo na Mazowszu kampanie wyborcze ostatnich lat to stworzenie listy i czekanie, aż system przyklepie wybór, bo przeciwników nie było w ogóle. Ale tu jest pies pogrzebany dla osób, które politykę próbowały zmonopolizować pod własne dyktando. Efekt takiej monopolizacji całe lata widzieliśmy na Mazowszu i widzimy w Wielkopolsce, gdzie z braku aktywności jakakolwiek kampania polityczna była wręcz niemożliwa do przeprowadzenia. Wielkopolska swój marazm przypłaciła kradzieżą skarbca. Mazowszu udało się uniknąć wrogiego przejęcia rady, ale obecna kampania pokazuje, że ze swoimi niektórymi politykami nie wyciągnęło wniosku z faktu, że tam, gdzie robi się aktywnie, trzeba zacząć co robić dla tej aktywności, a nie udawać, że dalej żyje się w 1460 roku. W innym wypadku aktywne masy zapragną wziąć sprawy w swoje ręce, bo kolejne igrzyska mazowieckie i strzelanie fochów przez polityków to słaba atrakcja dla osób, które wegetację uznają tylko u roślin a nie najwyższych urzędników księstwa.
Nadchodzi nowe
W jakimś sensie się nie dziwię obrazie majestatu, bo ktoś zadał niewygodne pytania. Przez tyle lat łatwo było zapomnieć o odpowiedzialności, jaką się bierze na ramiona piastując publiczne funkcje i będąc w ogóle politykiem, bo wszelka oddolna aktywność osób, którym marazm przeszkadzał, okazywała się zbyt mikra, aby cokolwiek osiągnąć. Przez tyle lat przyjemnie było wegetować i nie musieć odpowiadać na żadne pytania a tym bardziej za swoje czyny i ich brak. Każda zła decyzja przechodziła bez echa. Nagle jednak powstał potężny front opozycyjny osób aktywnych, zaangażowanych, pragnących coś zmienić i wykorzystać moment, w którym Mazowsze się obudziło; nowa rzeczywistość, do której naprawdę ciężko przywyknąć po wielokrotnych wielomiesięcznych śpiączkach i odpoczynku w przytułku i odradzaniu się po raz straciłem-rachubę-który.
Dlatego w swojej wyrozumiałości ja focha nie strzelę, bo trochę rozumiem jego powody u takich polityków. Każdemu ciężko porzucać stare i otworzyć się na nowe, nad którym nie ma się kontroli. Ale politycy wszelkiej maści powinni zrozumieć jedną rzecz. Nie mierzyć wszystkich swoją miarą i dać szansę na rozwój aktywności, nawet jeśli samemu się nie potrafi jej zaakceptować, bo woli się nudną wegetację w promieniach grzejącego szaleńczo słońca.
34 stopnie w cieniu.
Masakra.
Dla KAP – Soren.